Nieleczone zaburzenia adaptacyjne mogą się pogłębiać, powodując u pacjenta cierpienie i uniemożliwiając normalne funkcjonowanie. Najczęściej takie zaburzenia objawiają się wzmożonym lękiem. Pacjent może odczuwać również objawy somatyczne, niekiedy związane z zupełnie innymi obszarami. Mogą to być dolegliwości gastryczne, jak skłonność do wymiotów, bóle brzucha, ale także obserwujemy bóle głowy, bóle mięśniowe, stawowe, które pojawiają się przed podjęciem pracy, czy nawet w niedzielę w obawie przed pójściem do pracy w poniedziałek. Mogą pojawiać się objawy zespołu lęku panicznego, manifestujące się bólami w klatce piersiowej, uczuciem ciężkości, napięcia w klatce piersiowej, trudnościami w oddychaniu, przełykaniu, duszność, czasem drętwienia kończyn czy reakcje spastyczne – silne skurcze – mówi lek. Tomasz Siewierski, psychiatra z Centrum Medycznego w Krakowie.
Panie Doktorze, czym są zaburzenia adaptacyjne?
Lek. Tomasz Siewierski: Zaburzenia adaptacyjne są zaburzeniami psychicznymi, wynikającymi z niemożności dostosowania się do nowej sytuacji, okoliczności w każdym aspekcie życia. W kategoriach psychiatrycznych rozpoznawane są jako stan ostry (reakcja na silny stres), jak i zaburzenia przewlekłe (poddanie się stałej negatywnej stymulacji). Mogą one dotyczyć na przykład miejsca pracy, ale też pojawiać się w kontekście rodziny, relacji czy związków. Pacjenci zgłaszają się z depresją, zaburzeniami lękowymi, a w trakcie wywiadu rozpoznajemy zaburzenia adaptacyjne, będące podstawową diagnozą, podczas gdy syndromy depresji i lęku są do nich wtórne. Dla pacjenta może być to korzystniejsza diagnoza, oznacza zaburzenie reaktywne, czyli w odpowiedzi na realne czynniki. Gdy pierwotną diagnozą jest depresja może ona zniekształcać prawidłowy odbiór rzeczywistości. Przy zaburzeniach adaptacyjnych tylko niewłaściwe sygnały, które uzyskujemy, powodują reakcję adekwatną. Jeżeli mamy do czynienia ze stymulacją negatywną lub brakiem stymulacji pozytywnej, które podobnie oddziałują, to wtedy możemy reagować lękiem, ale też i zniechęceniem, poczuciem wypalenia, strachem przed tym co się będzie działo, myśleniem katastroficznym, że na pewno nasze działania doprowadzą do niepożądanych skutków, poniesiemy porażkę, zostaniemy źle ocenieni. Gdy taki stan utrzymuje się przez dłuższy czas, to staje się obszarem dyskomfortu i cierpienia. W bardziej zaostrzonej fazie przejawia się jako zaprzeczenie, rezygnacja czy ucieczka.
Czym się objawiają te zaburzenia?
Najczęściej takie zaburzenia objawiają się wzmożonym lękiem. Pacjent może odczuwać również objawy somatyczne, niekiedy związane z zupełnie innymi obszarami. Mogą to być dolegliwości gastryczne, jak skłonność do wymiotów, bóle brzucha, ale także obserwujemy bóle głowy, bóle mięśniowe, stawowe, które pojawiają się przed podjęciem pracy, czy nawet w niedzielę w obawie przed pójściem do pracy w poniedziałek. Mogą pojawiać się objawy zespołu lęku panicznego, manifestujące się bólami w klatce piersiowej, uczuciem ciężkości, napięcia w klatce piersiowej, trudnościami w oddychaniu, przełykaniu, duszność, czasem drętwienia kończyn czy reakcje spastyczne – silne skurcze.Czasem tego typu objawy pojawiają się nawet w odpowiedzi na dzwoniący telefon służbowy, dźwięk przychodzącego maila, czy w ogóle kontekst pracy. Często jest to zupełnie niespodziewane dla pacjenta. Najczęściej pacjenci mają duży problem, żeby konkretnie umiejscowić przyczyny zaburzeń adaptacyjnych. Ja zawsze w trakcie wizyty pytam czy to dotyczy danej osoby, procedur oceniających w organizacji, czy też środowiska pracy jako takiego. W trakcie dalszego wywiadu usiłujemy odnaleźć jeden lub wiele z tych czynników, które są podłożem dyskomfortu. Ważna jest także przewlekłość tego negatywnego działania, jego występowanie w sposób ciągły daje poczucie bezradności, braku kontroli, a z czasem ten stan się wciąż pogłębia.
Niekiedy pacjenci przychodzą na przykład z poczuciem wypalenia zawodowego. Dopiero pogłębiona diagnoza wskazuje, że to nie wypalenie zawodowe, tylko właśnie zaburzenie adaptacyjne jest tą częścią, która powoduje negowanie wartości pracy, czy nieprzyjemne poczucie, że zmuszamy się do czegoś. Bardzo często dotyczy to również osób prześladowanych, czyli zjawiska mobbingu. Mogą to być świadome lub nieświadome działania mobbera (prześladowcy). Te nieświadome mogą wynikać z profilu osobowości mobbera. Dzisiaj w korporacjach działy HR mają przygotowane procedury antymobbingowe. Niestety w praktyce często nie ujawnia się występowania tego zjawiska a sami mobbowani często nie odczytują jego jawnej intencji. Niekiedy uważają, że przełożony ma problem ze sobą, nie potrafi się zachować, jest mało delikatny, zbyt wrażliwy, za bardzo wymagający itd. Mobbing może być zarówno od góry, jak i od dołu hierarchii zawodowej. Może się to wydawać dziwne, ale zdarza się również mobbing przez podwładnego.
Czy dużo osób cierpi na zaburzenia adaptacyjne?
Kiedyś wszystkie zaburzenia adaptacyjne wliczano w krąg zaburzeń afektywnych, ponieważ przejawiały się głównie objawami depresyjnymi i lękowymi. Dlatego nie ma precyzyjnych statystyk. Łatwiej zarejestrować reakcję na silny stres. Jeżeli mówimy o konsekwencjach żałoby, utraty, ciężkiej choroby, wtedy przeżywamy to w sposób intensywny. Ponieważ powiązane jest to z konkretnym zdarzeniem losowym możemy ustalić w jakim momencie pojawia się to zaburzenie. Wtedy też możemy pomóc pacjentowi, stosując silniejsze leki doraźne o profilu przeciwlękowym, zmniejszające napięcie. Dopiero, jeżeli ta reakcja (np. żałoba) będzie trwała powyżej 6 miesięcy, możemy rozpoznać zaburzenia afektywne, np. depresję. Wcześniej traktujemy to jako doraźną reakcję na silny negatywny faktor, jakim może być utrata, trauma, śmierć najbliższej osoby, utrata pracy, zubożenie. Czasem dotyczy to sytuacji takich, jak trwająca obecnie wojna w Ukrainie – dużo pacjentów w takiej sytuacji reaguje zaprzeczeniem, zamknięciem się na rzeczywistość. To jest inny aspekt tego samego zjawiska, bo mamy tu silną reakcję na stres, a jednocześnie sytuację przewlekłą.
Jakie mogą być skutki nieleczonych zaburzeń adaptacyjnych?
Przede wszystkim jest nim cierpienie pacjenta. Brak możliwości normalnego przeżywania swojego życia, utrata efektywności w pracy, nieadekwatne reakcje w miejscu pracy, czasem spiętrzenie, czyli nadmiarowe reakcje, konflikty personalne, utrata pracy, konieczność zmiany miejsca pracy, mimo że nie chciałoby się tego robić, na przykład ze względu na kwestie finansowe.
Czy z Pana doświadczenia wynika, że są grupy osób, wśród których najczęściej występują problemy adaptacyjne?
Najczęściej do specjalisty zgłaszają się kobiety. Do mojego gabinetu przychodzą też osoby z konkretnych organizacji. Można powiedzieć, że są miejsca, które generują więcej takich problemów. Niekiedy kultura organizacji sprzyja rozwojowi zaburzeń adaptacyjnych i to najczęściej dotyczy struktur korporacji. Nie oznacza to, że w małej rodzinnej firmie nie może dojść do tego typu zjawisk. Wręcz często jest tak, że w takim miejscu pracy, gdzie decyduje kod powiązań rodzinnych, a nie kod profesjonalny, może dojść do nasilenia tego typu zaburzeń.
A czy nie jest też tak, że osoby z takimi zaburzeniami bagatelizują własne problemy, ale też czują się niezrozumiane przez bliskich?
Tak. Najczęściej usiłują jakoś te sytuacje przetrzymać. Pacjenci zjawiają się w gabinecie już bardzo sfrustrowani, wyczerpani, nie widzą żadnych możliwości, żeby wytrzymać dłużej. Bliskim również trudno zrozumieć taką sytuację. Ich najczęstszą radą wtedy jest: „no jakoś się ogarnij”, „dasz radę”, „przecież nie jest aż tak źle”, „wytrzymasz”, „płacą ci, wszystko jest w porządku”, „przecież nikt cię nie bije, ani na ciebie nie krzyczy”. Często nie rozumieją specyfiki tych zaburzeń.
Jak wygląda leczenie zaburzeń adaptacyjnych?
Pacjenci zjawiają się wyczerpani tą sytuacją, najchętniej chcieliby uciekać od kontekstu, który powoduje tak duży dyskomfort, czyli na przykład zrezygnować z pracy, zmienić ją, podczas gdy istnieje jeszcze wiele możliwości adaptacji do tych warunków lub do zmiany sytuacji. Zawsze proponuję podjęcie farmakoterapii. Ma ona za zadanie zwiększyć zdolności adaptacyjne, poczucie sprawczości, zmniejszyć poczucie bezradności, lęk i napięcie. Czasami stosujemy leki przeciwdepresyjne przy obniżonym nastroju, gdy pojawia się niechęć lub brak przyjemności z podejmowanych działań, które wcześniej były uważane za przyjemne, a wszystko to utrudnia życie pacjenta. Niestety zaburzeń adaptacyjnych nie leczy się doraźnie, czyli nie jest tak, że bierzemy tabletkę i wszystko się zmienia. Sygnały negatywne pozostają najczęściej takie same. Przekonuję też pacjenta do podjęcia psychoterapii, która ma mu pomóc funkcjonować w tych sytuacjach dyskomfortowych. Jest to najczęściej terapia behawioralna lub poznawczo-behawioralna. Nie musi być przewlekła, czyli sesji nie musi być bardzo dużo aby pacjentowi pomóc. Sam proces farmakoterapii trwa około pół roku. Chociaż efekt ulgi można uzyskać już po miesiącu przyjmowania leków to jednak kontynuujemy ją. Jest to czas, aby pacjent nauczył się pracy ze swoimi myślami, reakcjami, przeżywaniem. Daje to możliwość wypracowania nowego podejścia do tych kwestii, które wzbudzają niepokój czy dyskomfort, jeżeli w grę nie wchodzi zmiana tych sytuacji.
Lek. Tomasz Siewierski – psychiatra. Absolwent Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. Celem jego pracy jest przywrócenie komfortu życia pacjentom. Koncentruje się na ich potrzebach, zawsze tłumaczy istotę dolegających im schorzeń i proponuje optymalne terapie dla ich przezwyciężenia.
Na wizytę można umówić się telefonicznie przez infolinię (+48 12 629 88 00) lub online za pomocą platformy e-scanmed.